fragmentOpowiadanie jest takie surowe, można by powiedzieć, że źle napisane, ale moim zdaniem ten styl (zwłaszcza w tym przypadku) ma swój urok i mi pasuje. To dobre opowiadanie. Takie inne."W tej jednak chwili przepełnia go radość, ponieważ Jack Twist pojawił mu się we śnie.""Ennis obudził się o purpurowym świcie, ze spodniami wokół kolan, z solidnym kacem i z przytulonym do siebie Jackiem; chociaż nie rozmawiali na ten temat, obaj dobrze wiedzieli, jaka będzie pozostała część lata, i niech szlag trafi owce.""Po ujechaniu mili Ennis czuł się, jakby ktoś co chwila, kawałek po kawałku, wyszarpywał mu wnętrzności.""Jak oparzony wypadł z mieszkania na podest, zatrzaskując za sobą drzwi. Zbiegał na dół po dwa stopnie." Objęli się, uścisnęli z taką siłą, że zabrakło im tchu, powtarzając, ty draniu, draniu, po czym z równą łatwością, z jaką właściwy klucz przekręca mechanizm zamka, ich usta się spotkały (...) a oni tak trwali, stopieni piersiami, brzuchami, nogami, deptali sobie po palcach, aż wreszcie oderwali się od siebie, żeby nabrać powietrza, i Ennis, tak zawsze oszczędny w słowach, nie bawiący się w czułości, powiedział to, co mówił do swoich koni i córek, moje kochanie.""Całe lata tego wszystkiego, co nie zostało powiedziane i czego powiedzieć się nie da - wyznania, obietnice, wstyd, poczucie winy, lęki - uniosły się wokół nich niczym ogromne, zimowe obłoki pary z gorących źródeł. Ennis stał jak trafiony prosto w serce, twarz zszarzała i pobrużdżona, skrzywiona grymasem, oczy zamknięte, pięści zaciśnięte, wreszcie nogi ugięły się pod nim i padł na kolana.""(...) kiedy to Ennis w ciszy podszedł do niego od tyłu, objął i przyciągnął do siebie, ten jego uścisk zaspokajał jakiś trawiący ich obu i nie mający nic wspólnego z seksem głód. Stali tak długo w czerwonawym, migotliwym blasku ognia, ich ciała rzucały na skałę pojedynczy słup cienia. Minuty mijały, odmierzane tykaniem zegarka w kieszeni Ennisa, trzaskiem zwęglających się patyków. Przez warstwy gorącego powietrza falującego nad ogniskiem przebijały gwiazdy. Ennis oddychał powoli i spokojnie, pomrukiwał, kołysał się delikatnie pośród sypiących się iskier, a Jack, oparty o niego, czuł równy rytm jego serca, wibracje wywołane pomrukiwaniem niczym słabiutki prąd i tak, stojąc, zapadł w sen, który nie był prawdziwym snem, tylko jakimś niezwykłym stanem, pół snem, pół jawą (...)Już później ów senny uścisk utrwalił się w jego pamięci jako ten jedyny moment prawdziwego czystego szczęścia, który łączył ich odrębne i pogmatwane losy. Nie mąciło tego nic, nawet świadomość, że Ennis nie objął go, stojąc z nim twarzą w twarz, bo nie chciał ani widzieć, ani czuć, że to właśnie jego trzyma w ramionach.""Cofnął się i przez zły spoglądał na tę kolekcję.- Jack, przysięgam... - zaczął, chociaż Jack nigdy nie prosił go o żadne przysięgi, a i sam też nie należał do tych, co je składają."Od autorki:"(...) dostawałam listy od mężczyzn (...) - którzy pisali: 'Opowiedziałaś moją historię" albo: "Teraz rozumiem, przez co przeszedł mój syn'."...i to jest najbardziej smutne...
I'm fucking terrified that yesterday will mean a lackadaisicaling of today, wherein a legal, incorporated, minute change of one of many laws interwoven in the Hetereosexual Agenda banishes the rest to the "what more could you need?" closet and the society spectacle incineration. This work has been termed apolitical by some, but seriously, how can you call a history of human sacrifice apolitical? Not even dwelling on the money, status, and human network so often illegally amputated and afterwards legally maintained, but you should really be looking at where one may be fired, alienated, and killed for same sex marriage. Here is a good start. So long as all that exists, the tire iron is still in force. I'm not even going to talk about countries outside the US, both for reasons of US-centricity and, really, if the biggest imperial force of contemporary times starts putting socioeconomic pressure on the source of those homophobic delegations fucking around on their passports, some good may come of it.The book? Well, for a tip of the iceberg, it doesn't mince around the brutality of living a love that historically and presently is deemed obscene, perverse, unnatural, absurd, corrupting, and above all, other. We're talking a difference of sexuality, indeed only the most popular of many myriads, that the US used in the late 20th century as an excuse for ignoring a pandemic within the boundaries of home territory. The book is wary, self-sufficient, sweet (mind, I wouldn't recommend using it as a guide to safe sex of the sort it contains), and knows that particular future of blood and vice and quarantine is to be expected. One review says, of the two main characters, that "[t]hey know what they're not—not queer, not gay—but they have no idea what they are"; to be labeled with the popularly ostracized is to commit to death.In regards to same sex marriage? I'd like to think that bans lifted in conjunction with legal marital rights (hospital visits, name on the death certificate, adoption) will expand the reality beyond the sensationalized stereotypes and into the mundane of missed deadlines, exasperating paperwork, and side characters in a novel who, thanks to the author's experiences in a broader space of public personal interaction, will be enhanced with real flesh and blood. The problem, you see, is this is all very mental, philosophical, the sort of social structuring that really doesn't mean much to those who are still dying. The problem is whether this story of Brokeback Mountain will have to be told again, and again, and again, as the public refuses to take LGBT in more than a single wave of dosage, that category here, this category there, never mind the intersections of gender, race, religion, others upon others whose denizens will be impacted regardless of the awareness of common sense.I don't know. I really don't. I'll keep reading, though. That much I am capable of.
What do You think about Brokeback Mountain (2005)?
L'ho letto in inglese, e lo stile mi ha davvero stupito.La Proulx è così parca di parole, è impressionante. Quello che noi umani descriviamo in maniera roboante e sbrodolosa, lei lo narra in un rigo. Ma rivela una grande bravura, perché non c'è né una parola di troppo né una che manca, e ciascuna assume grande risonanza.Questo le permette di raccontare una storia d'amore che dura vent'anni in 64 pagine e tirarti dentro, appassionarti.E quando verso la fine succede quel che succede, è un pugno nello stomaco.Da scoprire, senza dubbio.
—Carlotta*
Ladies, I never saw your comments! Damn notifications :(Annie's writing style is really good but I don't know why I like the movie more. That being said, you guys should give it a try as you might love it xI'll post my review eventually...I am so lazy!
—Rosalinda *KRASNORADA*
Shanna wrote: "Good thing...I will have to purchase the series, as I don't believe this one book can truly encompass all that passed between the characters in the movie. Thank you.". . I agree & will eventually buy the others as well.
—JaHy☝Hold the Fairy Dust